Na marginesie filmu „Bo się boi” w reżyserii Ariego Astera
„Bo się boi”, a raczej Beau się boi – skąd wziął się polski tytuł? – a ja śmiertelnie się nudzę. Łatwo było przewidzieć, iż nowy film autora „Dziedzictwa. Hereditary” z główną rolą Joaquina Phoenixa okrzyknięty zostanie dziełem niemalże epokowym, odważnie eksplorującym wszystkie lęki współczesności i tak się stało. Nic nie poradzę jednak, że widzę w nim tylko popis narcystycznej grafomanii, a w Asterze najbardziej przecenionego reżysera naszych czasów, choć w tej dziedzinie konkurencja jest spora.