2_thumbnail.jpg)
Na marginesie spektaklu „Zielona Polana” w reżyserii Pawła Szkotaka w Teatrze Powszechnym w Łodzi
Nazywa się Bożena, w życiu pełni jedną tylko rolę – jest żoną swojego męża. Stłamszoną, wykpiwaną, co i rusz odsyłaną do kuchni, bo i tak niewiele zrozumie z biznesowych rozmów. Jednak w „Zielonej Polanie” przygotowanej przez Pawła Szkotaka w łódzkim Teatrze Powszechnym pani Bożena ma swoje chwile. W intermediach między scenami grająca ją Małgorzata Goździk śpiewa przetłumaczone przez reżysera przez evergreeny. Śpiewa pięknie, prosząc, by zabrać ją na księżyc, nuci Deana Martina i Nat King Cole’a. A my czujemy, że zabawny, chwilami gorzki spektakl, co nie udaje niczego ponad współczesną komedię obyczajową o Polsce i Polakach ma drugie dno, a tam są resztki piękna, trochę nostalgii, dziwny powidok wolności. Na pozór nic wielkiego, a jednak Powszechny znów pozwala mi uwierzyć w siłę polskiej komedii.