
Na marginesie „Kotki na gorącym blaszanym dachu” w Teatrze Kochanowskiego w Opolu
To nie jest „inscenizacja klasyki amerykańskiego dramatu XX wieku”, jakiej moglibyśmy się spodziewać - dobrze skrojona, uwodzicielsko efektowna. Radosław Stępień zaskakuje kluczem obsadowym, bo wyobrażaliśmy sobie tych samych wykonawców, ale w innych rolach. Schodzi do sedna sztuki Williamsa, by odrzeć ją z ozdobników. Po jednej z najlepszych polskich inscenizacji autora „Nocy Iguany” w uszach zostaje dziwny szept kotki Margaret, chropawa forma, spętani ludzie.