Varia

Wszystko, wszędzie, narazfot. Przemysław Jendroska
Teatr otwartych drzwi – notatka czwarta

Nie jest przypadkiem, że „Republika Baklawy” produkowana jest przez Athens Epidaurus Festival – jeden z najbardziej prestiżowych przeglądów w Europie, wymieniany jednym tchem z Awinionem i Edynburgiem. Pełne siły, pulsujące energią niepowstrzymanej zabawy, ale i rozsadzającej normy rewolty przedstawienie Anestisa Azasa jest bowiem wydarzeniem wielkiej rangi. Łączy w sobie fałszywy dokument, opowieść o stosunkach grecko-tureckich, marzenie o kraju idealnym. Jest również wybuchową mieszanką wielu przeciwstawnych konwencji, działającą bez najmniejszego zarzutu, jak dobrze naoliwiony mechanizm.

Warianty ucieczkiFot. Przemysław Jendroska
Teatr otwartych drzwi – notatka trzecia

Na katowickim festiwalu Open The Door wydarzenie goni wydarzenie. Można już było zobaczyć jedno z moich ulubionych przedstawień ostatnich miesięcy, czyli „Don Kichota” w reżyserii Jakuba Roszkowskiego w wykonaniu gospodarzy z Teatru Śląskiego, polityczną „Niosącą pokój” z Kassel, ostro rozprawiającą się z konfliktem w Gazie, a dziś nabierającą szczególnego wydźwięku, wreszcie wizyjną plenerową instalację „To nie tam, to tamtędy”  autorstwa twórców z Francji i Korei Południowej. Open The Door nie tylko znosi bariery dla widzów, ale też unieważnia granice miedzy gatunkami.

Wychodząc z mrokuFot. Przemysław Jendroska
Teatr otwartych drzwi – notatka druga

Pokazane na katowickim festiwalu Open The Door przedstawienie Sadiqa Aliego „Wybierając zakazane” niezwykle trudno jednoznacznie sklasyfikować, bo to jednocześnie performance, teatr tańca, pokaz sztuki cyrkowej. Przede wszystkim jednak gorzka, choć frenetyczna opowieść o życiu na krawędzi miedzy świadomością własnej tożsamości seksualnej i przywiązaniem do religii. Opowieść ze złamanym happy endem.

„Dziady” wolnej UkrainyFot. Jeremi Astaszow
Teatr otwartych drzwi – notatka pierwsza

Formuła katowickiego festiwalu Open The Door jest na tyle pojemna, że bez trudu mogły się w niej zmieścić ukraińskie „Dziady” w reżyserii Mai Kleczewskiej. Oglądałem wspaniałe przedstawienie Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego z Iwano-Frankiwska po raz drugi, znów z ściśniętym gardłem, ale dziś patrzę na nie inaczej. Są głosem nadziei i wolności oraz wciąż ostrym protestem przeciw obojętności świata. A jednak tym razem większą niż poprzednio uwagę zwracam na sam teatr. Bo to jest właśnie i przede wszystkim teatr – wielki niezależnie od okoliczności.

Okruchy czułościFot. Natalia Kabanow
64. Kaliskie Spotkania Teatralne – dzień ósmy

Wczorajszy wieczór w Teatrze Bogusławskiego w Kaliszu utwierdził mnie w przekonaniu, że „Piękna Zośka” Marcina Wierzchowskiego z gdańskiego Wybrzeża to jedno z najbardziej niezwykłych powstałych w Polsce w ostatnich latach przedstawień. Ktoś będzie chciał sprowadzić je do opowieści o przemocy wobec kobiet i domu złym, ale jest w nim znacznie więcej. Dla mnie przede wszystkim przejmująca historia o miłości trudnej i złej oraz okrutnych, godnych potępienia, a mimo to współczucia ludziach. No i kobiecie, w świecie, gdzie nie ma żadnych szans, walczącej o swoją wolność.

Arie, piosenki i sprawy ostateczneFot. Łukasz Pepol
64. Kaliskie Spotkania Teatralne – dzień siódmy

Simone de Beauvoir pisała kiedyś o kobiecie zawiedzionej. Elena Ferrante opowiedziała o kobiecie porzuconej, a Milena Gauer w spektaklu Weroniki Szczawińskiej z olsztyńskiego Teatru Jaracza zrobiła z tego brawurową rolę, skonstruowaną niczym aria operowej diwy. „Czas porzucenia” burzy dobre samopoczucie, niweluje sceniczne decorum, by wykrzyczeć wściekłość i żal, bliski niejednej, a może i niejednemu na widowni. W Kaliszu zobaczyliśmy też jedno z najgłośniejszych przedstawień ostatnich miesięcy, czyli „Małą piętnastkę” z Nowego Teatru w Słupsku. Beztroskie piosenki harcerskie zapowiadają w nim tragedię.

Krytyk teatralny, dziennikarz, publicysta, selekcjoner festiwali teatralnych, wykładowca.

Media społecznościowe