
Na marginesie spektaklu „Empuzjon” w reżyserii Roberta Talarczyka
Ktoś wyszedł z warszawskiej premiery i pół żartem, pół serio powiedział, że nie nadążył za tym przedstawieniem. Bo to jest przecież adaptacja ostatniej powieści Olgi Tokarczuk, a dzieła noblistki to wiadomo – głębia przepastna. Tymczasem nie tym razem. Żeby dobrze bawić się na „Empuzjonie” Roberta Talarczyka, trzeba wyłączyć oczekiwania. To nie jest wielkie pamiętne widowisko. To igranie z konwencją, pastisz horroru, któremu patronuje „Dracula” Francisa Forda Coppoli. Nic więcej i nic mniej.