Najlepsi, najlepsze
…w roku 2023 i w ostatnich miesiącach poprzedniego
Początek krakowskiej Boskiej Komedii to dobra okazja, by podzielić się subiektywnym zestawieniem tego, co w moim odczuciu było w polskim teatrze najbardziej wartościowe, najmocniej zapadło mi w pamięć, wzruszyło albo wzburzyło. Formuła bloga pozwala na bardziej luźne podejście do rankingu, zmieszczenie w poszczególnych rubrykach większej liczby wskazań, a czasem też nieco obszerniejszych uzasadnień. Najważniejsze jednak, że to mój i tylko mój punkt widzenia. I wcale nie trzeba się z nim zgadzać… Poza tym nie wszystko, rzecz jasna, widziałem.
Przez ostatnie lata podobne zestawienie robiłem zwykle po wakacjach na zaproszenie redakcji miesięcznika „Teatr”. W tym roku zaproszenie również przyszło, jednak w ostatnich miesiącach moje i „Teatru” drogi mocno się rozeszły, przestałem uważać „Teatr” za moje miejsce, zatem nie mogłem na nie odpowiedzieć. Wiele osób pytało później o tę absencję i wyrażało zaciekawienie moimi wskazaniami. Dlatego postanowiłem podobną listę zamieścić w Zdaniach Wakara. Robię to teraz, bo po pierwsze koniec roku blisko, po drugie Boska Komedia skłania do refleksji, a po trzecie rok temu podczas festiwalu zadebiutował mój blog, a więc obchodzi w tych dniach pierwszą rocznicę istnienia. To dla mnie ważny moment i znakomita okazja, by podziękować Wszystkim, którzy Zdania Wakara powitali z zainteresowaniem i życzliwością, śledzą je od początku albo dołączyli później. Tak jak nie ma teatru bez publiczności, nie ma też autora bez Czytelników. Zatem – ogromne dzięki, że jesteście!
A teraz już czas na podsumowanie.
Najlepsze przedstawienie
W ciągu ostatnich miesięcy było nim niewątpliwie „Rohtko” Anki Herbut w reżyserii Łukasza Twarkowskiego – koprodukcja Dailes Teãtris w Rydze i Teatru Kochanowskiego w Opolu. Widziałem je dwukrotnie, w sierpniu ubiegłego roku w Rydze i podczas poprzedniej Boskiej w Opolu. Mam pewność, że jest punktem odniesienia, gdy idzie o język nowego teatru, i bardzo chciałbym, by jeszcze wróciło do Polski.
Poza tym dominował Kraków – „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły i niezwykłego zespołu jego przyjaciół twórców z Łaźni Nowej i Teatru Żeromskiego w Kielcach, „1989” w reżyserii Katarzyny Szyngiery w wykonaniu wspaniałych Aktorek i Aktorów Teatru Słowackiego w Krakowie w koprodukcji Słowaka i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, „Pewnego długiego dnia” Luka Percevala z Narodowego Starego Teatru.
I rzecz zupełnie świeża – „Wyzwolenie” Wyspiańskiego w reżyserii Jana Klaty z gdańskiego Teatru Wybrzeże. Kolejne ogniwo w łańcuchu polskiego teatru śmierci.
Najlepsza nowa polska sztuka
„Piękna Zośka” – scenariusz Justyny Bilik i Marcina Wierzchowskiego do przedstawienia Marcina w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, „W maju się nie umiera. Historia Barbary Sadowskiej” – scenariusz Piotra Rowickiego do monodramu Agnieszki Przepiórskiej wyreżyserowanego przez Annę Gryszkównę w Domu Spotkań z Historią w Warszawie, „Ameryka” Julii Holewińskiej i Tomasza Szerszenia, „Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceauşescu” Julii Holewińskiej – oba dramaty wystawione w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. I „Rohtko” Anki Herbut.
Najlepsza nowa obca sztuka
„Niemieckie życie”, w Warszawie wystawione jako „Życie pani Pomsel” – sztuka Christophera Hamptona w wersji olsztyńskiej Teatru Jaracza wyreżyserowana przez Zbigniewa Brzozę z Ireną Telesz-Burczyk, w wersji warszawskiej Teatru Polonia wyreżyserowana przez Grzegorza Małeckiego z Anną Seniuk.
Najlepsza reżyseria
Jan Klata – gdańskie „Wyzwolenie” i „Sen nocy letniej” Szekspira w Teatrze Nowym w Poznaniu
Anna Augustynowicz – „Sędziowie” Wyspiańskiego w Teatrze Fredry w Gnieźnie
Luk Perceval – „Pewnego długiego dnia”
Ewelina Marciniak – „Genialna przyjaciółka” według Ferrante w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie
Najlepsza rola kobieca
Małgorzata Zawadzka w „Pewnego długiego dnia”
Małgorzata Witkowska w „Ostatnich dniach Eleny i Nicolae Ceauşescu” w reżyserii Wojciecha Farugi w Teatrze Polskim w Bydgoszczy
Agnieszka Przepiórska we „W maju się nie umiera”
Milena Lisiecka w spektaklu „Cztery dobre powody, by rzucić wszystko w cholerę” wyreżyserowanym przez Norberta Rakowskiego w Teatrze Kochanowskiego w Opolu
Antonina Choroszy w „Śnie nocy letniej”
Karolina Staniec w „Genialnej przyjaciółce”
Najlepsza rola męska
Roman Gancarczyk w „Pewnego długiego dnia”
Jerzy Radziwiłowicz w tytułowej roli w „Komediancie” Bernharda wyreżyserowanym przez Andrzeja Domalika w Teatrze Narodowym w Warszawie
Damian Kwiatkowski w kompletnie odmiennych wcieleniach w „Ameryce” i „Ostatnich dniach Eleny i Nicolae Ceauşescu”
Piotr Biedroń w „Pięknej Zośce” i „Wyzwoleniu”
Najlepsza rola epizodyczna
Beata Schimscheiner w „Śmierci komiwojażera” w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Ludowym w Krakowie, Weronika Kowalska i Anna Pijanowska w „Chłopach” w reżyserii Remigiusza Brzyka w Teatrze Ludowym w Krakowie, choć to znacznie więcej niż epizody.
Najlepsza adaptacja teatralna
Mateusz Pakuła – „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”
Tomasz Śpiewak – „Chłopi”
Najlepsza scenografia i kostiumy
Małgorzata Szydłowska – „Strach i nędza IV RP” w reżyserii Bartosza Szydłowskiego w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie
Maria Jankowska i Paula Grocholska – „Cztery dobre powody, by rzucić wszystko w cholerę”
Justyna Łagowska – „Sen nocy letniej”
Najlepsza choreografia
Janusz Orlik - „Cztery dobre powody, by rzucić wszystko w cholerę”
Karolina Kraczkowska – „Melodramat” w reżyserii Anny Smolar w Teatrze Powszechnym w Warszawie
Najlepsza muzyka
Andrzej „Webber” Mikosz – „1989”
Jacek Grudzień – „Chłopi”
Najlepsze debiuty
Reżyserskie wyszły spod ręki Artystów innych dziedzin – Julii Holewińskiej, która w Teatrze Polskim w Bydgoszczy zrealizowała „Amerykę”, oraz Jacka Braciaka, który w Teatrze Powszechnym w Łodzi przygotował „Kto chce być Żydem?” Marka Modzelewskiego. Dołącza do nich Jan Marek Kamiński, który w Teatrze Fredry w Gnieźnie wystawił „W małym dworku” Witkacego.
Aktorskie są dziełem Weroniki Krystek, Katarzyny Lis i Dominika Rubaja, którzy wspaniale zagrali w gnieźnieńskich „Sędziach” Anny Augustynowicz (Lis i Rubaj wystąpili też w spektaklu „W małym dworku”).
Najlepsza książka o teatrze
A właściwie nie tyle o teatrze, ile o koszcie uprawiania teatru. A przede wszystkim o miłości. „Peszkowie” Marii (i Jana) Peszków (wydawnictwo Marginesy).
Najlepsze przedstawienie dla dzieci
„Wyspa Jadłonomia” w reżyserii Macieja Podstawnego w Teatrze Studio w Warszawie, „Przygody Koziołka Matołka” w reżyserii Maksymiliana Rogackiego w Teatrze Polskim w Warszawie
Najlepsze przedstawienie muzyczne
Bezdyskusyjnie „1989”. Wyróżnienie dla „Wodewil Liegnitz” w reżyserii Łukasza Czuja w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy.
Najbardziej osobista wypowiedź teatralna
Mateusz Pakuła – „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”
Bartosz Szydłowski – „Strach i nędza IV RP”
Największe rozczarowanie
Znalazłoby się ich niemało, ale na pierwszy wybijają się spektakle Michała Zadary – „Księgi Jakubowe” w Teatrze Narodowym w Warszawie oraz „Przypadkowa śmierć anarchistki” w warszawskim Teatrze Powszechnym.
Najlepszy teatr
Nie wskażę jednego, jeszcze raz zwracając uwagę, że w ostatnich miesiącach zarysowała się dominacja Krakowa – Teatr Słowackiego, Łaźnia Nowa, Teatr Ludowy z otwartym właśnie Teatralnym Instytutem Młodych. Fantastyczny czas, zwieńczony otwarciem dużej sceny, ma gdańskie Wybrzeże. Ale w tym punkcie nie jestem do końca miarodajny, gdyż są miejsca, gdzie bywałem zbyt rzadko, by je całościowo ocenić.
Największy skandal
Lista opresji, jakim poddawała teatry odchodząca władza, jest długa, ale tzw. procedura odwoływania dyrektora Teatru Słowackiego Krzysztofa Głuchowskiego oraz inne „poboczne” represje pod jego adresem wciąż znajdują się na jej szczycie. Zadziwia i oburza konieczność walki o byt Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, szykanowanego przez włodarzy miasta. Byłem w ostatnich miesiącach trzykrotnie w Teatrze Jaracza w Łodzi i przykro jest obserwować obecny stan tej znakomitej niegdyś sceny (zastrzegam – widziałem trzy przedstawienia z klasycznego repertuaru). Byłem też na dwóch przedstawieniach w Teatrze Polskim we Wrocławiu i by je opisać brakuje mi słów. Wspominam o tych dwóch teatrach, bo z racji dawnej ich siły, jakiej wielokroć doświadczałem na widowniach, tym wyraźniej dostrzegam, że nie zasłużyły na swój los. Tymczasem mam wrażenie, że w ostatnich latach skreśliliśmy je, godząc się z faktem, że na długo zostały zabetonowane.
Osobną sprawą jest patologia zarządzania w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, która swą skalą przeraża, wydaje się wręcz niewiarygodna, kompromituje znaczenie haseł, z jakimi kolektywna dyrekcja do Dramatycznego przychodziła. Po odwołaniu spektaklu Krystiana Lupy w Genewie reżyser stał się w Polsce niemal obiektem linczu. W sprawie Teatru Dramatycznego aktywni w tamtej sprawie przeważnie milczą. Podwójna moralność dużej części środowiska i stosowanie za każdym razem innych standardów nie służą prawdziwemu jego oczyszczeniu i transparentności.