Varia

Zawód na A

Fot. Jeremi AstaszowFot. Jeremi Astaszow
Na marginesie spektakli „Aktorzy prowincjonalni czyli pociąg do Hollywood” z Teatru Ludowego w Krakowie i „Każdemu coś się śni” z PWSFTViT w Łodzi

W krakowskim Teatrze Ludowym mały festiwal, a w nim dwie całkiem nowe, i jedna już tu opisywana opowieści o starcie w aktorskie życie. Michał Siegoczyński zaczerpnął tytuł z klasycznego już filmu Agnieszki Holland, ale wsłuchał się w zespół Ludowego i zbudował przedstawienie, które stanowi nieoczywisty, ironiczny hołd dla aktorskiego fachu. Małgorzata Bogajewska poprowadziła studentów łódzkiej Filmówki tak, że ze sceny krzyczą własnym głosem, a grają tak, jakby od tego zależało ich życie.

Po małym festiwalu otwarcia Teatralnego Instytutu Młodych Teatru Ludowego przyszedł czas ma kolejny przegląd w mikroskali. Tym razem opatrzony hasłem „Wy-grane życie” zgromadził ledwie trzy tytuły, trwał weekend, bez przytupu, o jakimkolwiek zadęciu nie wspominając, bo byłoby tu kompletnie nie na miejscu. Oba – jak to się dzisiaj mówi – eventy w TIM zaliczyłem w całości, przed kurtyną i za kulisami. Oba miały w sobie coś najzwyczajniej w świecie sympatycznego i ożywczo bezpretensjonalnego. Widać, że nowe miejsce przy Osiedlu Teatralnym ma dobrą energię, a że to adres niełatwy najlepiej wie ekipa Ludowego. W końcu przez całe lata walczą, by natchnąć nowym rozmachem główną scenę teatru. Nie żeby nie wychodziły tam przedstawienia, przecież nie tak dawno bawiłem się jak dziecko na „Pippi” w reżyserii Maćko Prusaka, zastanawiając się, czy Astrid Lindgren pisała postać rudowłosej dziewczynki po to, by zagrała ją Weronika Kowalska, a „Chłopów’ Remigiusza Brzyka to już w ogóle mam za wydarzenie, czemu dałem wyraz w zestawieniu kończącym poprzedni rok. Niemniej wiadomo, że duża scena Ludowego to nie jest dla nikogo bułka z masłem. Dlatego dobrze, że jest TIM. Trochę teatr, trochę laboratorium, trochę studio warsztatowe. Tak to po chwili od otwarcia wygląda.

Powtórzył się w programie „The Clash” w reżyserii Stanisława Chludzińskiego, ale co najważniejsze w wykonaniu utalentowanej młodzieży, która zostawia w muzycznym widowisku własne najszczersze emocje. Pisałem już o nim, więc powiem tylko, że to dobrze, że powstałe w wyniku warsztatowych spotkań przedstawienie zyskało dłuższe życie. Ze względu na wykonawców i ich rówieśników na widowni, bo łączy ich wspólnota doświadczenia. Trzon „Wy-granego życia” stanowiły natomiast dwie inscenizacje - „Aktorzy prowincjonalni czyli pociąg do Hollywood” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego niedługo po premierze w Ludowym oraz „Każdemu coś się śni”, dyplom studentów wydziału aktorskiego łódzkiej Filmówki, przygotowany przez Małgorzatę Bogajewską, też rzecz bardzo świeża. Tu start młodych w zawodowe życie, pierwsza weryfikacja nadziei i możliwości, tam opowieść o blaskach i cieniach życia w teatrze i na filmowym planie ze zdecydowaną przewagą tych drugich. Oba spektakle zestawiono tak, aby ze sobą rozmawiały, nawzajem się oświetlały, dawały sobie dodatkowe konteksty.

Tak się jakoś złożyło, że przygotowane w Ludowym dwa przedstawienia Michała Siegoczyńskiego w moich myślach złożyły się w autorski dyptyk marzycielski. W łódzkim Powszechnym portretując Krzysztofa Krawczyka połączył pastisz z nostalgią, w podobne tony uderzył w gliwickim „Najmrodzkim” (tu drastycznie się minęliśmy), w gdańskim Wybrzeżu bawiąc się mitem Romea i Julii pazurem narysował cały brud popkultury. W Ludowym nie używa pasteli, ale szuka subtelności. Po tym, jak po swojemu przeczytał „Don Kichota” mówił, że powieść Cervantesa posłużyła mu jako podbudowa do osobistego rozrachunku, prywatnego bilansu, próby określenia, w jakim punkcie twórczości, a może bardziej życia się znajduje. Spektakl mu wyszedł chwilami gorzki, chwilami przejmujący, czasem zabawny. Cierpiący na lekką gigantomanię i dlatego za długi. Może jednak „Don Kichot rzewne pieśni kobiety popularne seriale i rycerze” posłużył artyście za naukę, bo w Sopocie z „Romeo i Julia is not dead”, a teraz w Krakowie z „Aktorami prowincjonalnymi” zamknął się w dwóch godzinach. I dobrze to obu spektaklom zrobiło.

„Aktorzy prowincjonalni” to oczywiście słynny film Agnieszki Holland, z niego pochodzi pomysł na zbiorowy portret pracującej w jednym teatrze trupy, ale poza tym wszystko jest inaczej, bo od tamtej premiery minęły z górą cztery dekady i nasz świat, i dzisiejsze życie aktorów to jest całkiem inna historia. Reżyser dorzuca jeszcze podtytuł „Pociąg do Hollywood” kojarzący się oczywiście z filmem Radosława Piwowarskiego, w którym Katarzyna Figura grała Mariolę Wafelek, całą sobą marzącą o sobie na wielkim amerykańskim ekranie. To połączenie służy Siegoczyńskiemu do liryczno-ironicznego rozpisania aktorskiego losu na dwa warianty Jeden to LA, czerwone dywany, Oscary i cała reszta, drugi to Nowa Huta, a więc wszystko jasne. Tyle że nie w opowieści z Teatru Ludowego, bo stereotypy się w niej obala. Zatem los dwojga młodych (Justyna Litwic i Paweł Kumięga) będzie meandrował, marzenia raz roztrzaskają się o bruk, aby za chwilę wznieść się blisko gwiazd.

Fabuła mniejsze ma jednak znaczenie, liczy się na poły śmieszny, na poły gorzki obraz aktorskiego światka, zamknięty w społeczności teatru takiego jak ten. Mamy więc dyrektora (Piotr Pilitowski), terroryzującą go dyrektorową (Katarzyna Tlałka), by nie zdejmował „Antygony” z jej popisową rolą, graną oczywiście od wielu lat. Jest pani Stefa (Małgorzata Kochan) zawsze na drugim albo trzecim planie, jest stary aktor (Kajetan Wolniewicz), wspaniały w wiadomym fragmencie „Skrzypka na dachu”.  No i do bólu progresywny modny reżyser scharakteryzowany przez Piotra Franasowicza złośliwie, ale bez szyderstwa, jak mówi aktor trochę na wzór Andrzeja Kłaka, który w „Artystach” Strzępki i Demirskiego dał zjadliwy portret kogoś niezwykle podobnego do Krzysztofa Garbaczewskiego. Aktorki i aktorzy Ludowego dobrze się w tym zespołowym graniu odnajdują, ale najciekawsi są, kiedy dostają solówki. Z nich buduje galerię postaci znaków Iwona Sitkowska i w każdym z wcieleń jest znakomita. A moim ulubionym momentem jest rozmowa Katarzyny Tlałki I Małgorzaty Kochan, gdy mierzą się odważnie i nie unikając prywatnych nut z trudnym tematem przemijania, który rzeźbi twarze zakwitających jeszcze wczoraj i dziś dziewcząt.

Właśnie takie chwile określają sens krakowskich „Aktorów prowincjonalnych”. Opada blichtr, a wraz z nim kurtyna, zostajemy sami albo same ze sobą. I wtedy aktorski los objawia całe swe okrucieństwo i niesprawiedliwość. Siegoczyński zaś zatrzymuje na chwilę dobrze naoliwioną machinę spektaklu, zawiesza gonitwę atrakcji, by zostawić nas z samą goryczą. Kochan, a przede wszystkim Tlałka są w tym wstrząsające.

W trudny zawód na A wchodzą też dyplomanci z łódzkiej Filmówki. „Każdemu coś się śni” według opowiadań Raymonda Carvera (tak, tego od „Na skróty”) wyreżyserowała Małgorzata Bogajewska. Szefowa Ludowego pracowała z tym rocznikiem dużo wcześniej niż rozpoczęła próby, co zapewne zbudowała między nią a studentami mocną nić zaufania. Dlatego – tak to widzę – „Każdemu coś się śni” to jej, ale przede wszystkim ich przedstawienie. Zrobili adaptacje kilku tekstów Carvera, ale złączyli je z własnymi fragmentami, dodali efekty improwizacji. Spektakl ma  w sobie coś z klimatu amerykańskiego kina drogi, a nawet Davida Lyncha, złączonego ze swoistym, podszytym współczesną dezynwolturą małym realizmem. Tutaj rozbija się prawdziwe jajka, zmywa prawdziwe naczynia. Naprawdę są sceny podszyte przemocą, a najważniejsze, że naprawdę są skrajne emocje młodych wykonawców. Wymieniam wszystkich – Weronika Błaszczak, Maria Chojnacka, Dorota Goljasz, Zofia Gołaj, Maksymilian Hojka, Artur Kujawa, Jakub Santarosa, Antoni Zalewski, Kacper Włosowicz – życząc, by trudny zawód na A nigdy ich zawiódł. I cieszę się z ich pracy, bo grają tak, jakby od tego zależało literalnie wszystko. I znowu – oby im długo nie przeszło.

A więc… wy-grane życie. Niech będzie wygrane. Trudny zawód na A. Trudny, piękny, niezwykły, okrutny, przeklęty. Zawód – do kochania, a pewnie czasami do płakania. Jedyny, co pozwala przeżyć setki żyć. Cieszę się, że czasem dzięki aktorkom i aktorom mogę je z nimi dzielić.



Krytyk teatralny, dziennikarz, publicysta, selekcjoner festiwali teatralnych, wykładowca.

Media społecznościowe

Projekt i realizacja strony www Sitte.pl

Image