Varia

Żyć, a nie tylko przeżyć

Fot. Jeremi AstaszowFot. Jeremi Astaszow
To Idzie Młodość – notatka czwarta

Ostatnie przedstawienia Festiwalu Otwarcia Teatralnego Instytutu Młodych opowiadają o młodzieży językiem młodzieży. „The Clash / Zderzenie” powstało w wyniku warsztatów literacko-muzycznych, niepostrzeżenie przeradzając się w pełnoprawny spektakl, „niezgoda.jpg” z Teatru Zagłębia w Sosnowcu to robota zawodowców wspieranych przez ekspertów z jednej tamtejszych szkół. Oba brzmią mocno, bezpretensjonalnie, a chwilami oskarżycielsko. Jak przywołany w tytule kawałek Bedoesa, który mógłby być manifestem obu inscenizacji.

To podstawowe wrażenie, jakie mam, wchodząc na przytłaczającą większość inscenizacji Festiwalu Otwarcia. Teatr dla młodzieży nie potrzebuje żadnych dodatkowych epitetów, obywa się bez dających najróżniejsze alibi przymiotników, wypływa prosto z serca. W „The Clash/ Zderzenie” na scenie siedzi kilkanaście młodych osób, zdecydowana większość dziewczyn, mniej chłopaków. Patrzę na nich, zanim rozpocznie się przedstawienie. Kosmiczny entourage całości, zabawa konwencją science-fiction i lekka drwina z tej konwencji sprawiają, że ktoś ma na głowie fantazyjny hełm, ktoś gwiezdny makijaż. Poza tym jednak młodzi z „The Clash” nie chowają się za wymyślnymi kostiumami, mam poczucie, że wchodzą w świat spektaklu tak, jakby był on przedłużeniem ich codziennego życia. Dobrze, ich przedstawienie jest wciągającą aktorów i widzów zabawą, ale dla wykonawców jednak czymś znacznie więcej. Dobrze – kapitan, drugi kapitan, pilot i cała reszta postaci widowiska dryfują gdzieś w kosmosie, pogrążając się w czarnej… dziurze, ale fabuła stanowi tu jedynie pretekst i nikt nie traktuje jej poważnie. Idzie o to, by w procesie prób, podczas przygotowań i wspólnego tworzenia projektu poczuć się razem, a potem przekuć to w bycie na scenie – znów - naprawdę razem. I o to, by mówić od siebie. Młodzież z „The Clash” opowiadała po wczorajszej premierze, że każda i każdy pisał monologi, a z nich później rodziły się słyszane w spektaklu piosenki. Ostateczny szlif w porozumieniu z autorami nadał im wybitny krakowski poeta i doskonały tłumacz najlepszych songów świata Michał Chludziński. Jego zasługą jest coś trudno uchwytnego, co unosi się nad poszczególnymi utworami – dziwna mgła delikatności i odrobina absurdalnego humoru. Wszystko, co najważniejsze jednak pochodzi od młodych. To oni wnoszą na scenę siebie. Reżyser Stanisław Chludziński nadaje oczywiście widowisku odpowiednią formę, ale najbardziej liczy się, że dba, by wybrzmieli najmocniej i najszczerzej, jak to możliwe. Bez retuszu.

Tacy są właśnie młodzi bohaterowie – aktorki i aktorzy, autorki i autorzy – spektaklu „The Clash / Zderzenie”. Normalni, niczego nie udają, świeżym okiem patrzą na świat i widzą go zupełnie inaczej niż moje pokolenie. Gdy śpiewają o pewnym herosie z Wadowic, nie mają w sobie całego sztafażu łączonego przez dekady z JP 2. W piosence o kolorowaniu Jezusa („ale krew musi być czerwona”) nie ma chęci obrazoburstwa, nie ma radości z szargania świętości. Jest szczerość buntu i chęć wyrażania siebie bez ograniczeń. Bo idzie o to, by „żyć, a nie tylko przeżyć”. Tego chce zawsze „Kwiat polskiej młodzieży”. Wykorzystanie rapowego manifestu nie pozostawia miejsca na domysły, ale nie o pozorowane subtelności tu idzie. Byłem  z obsadą „The Clash / Zderzenia” w czasie spektaklu i w trakcie dyskusji po. I mam absolutną pewność, że to są bardzo, bardzo fajni ludzie. Chciałbym, żeby ich przygoda i z tym spektaklem, i z tworzeniem, trwała jak najdłużej.

W „niezgoda.jpg” grają Natalia Bielecka i Paweł Charyton z Teatru Zagłębia w Sosnowcu. Ona kończyła krakowską Akademię Sztuk Teatralnych dwa lata temu, on rok wcześniej. W opartym na tekście Darii Sobik przedstawieniu Justyny Łagowskiej nie grają oczywiście siebie z czasów szkoły, ale niewykluczone, że przywołują sytuacje i emocje, jakie pamiętają. Ona pogardliwie nazywana jest przez rówieśników Tapeciarą, jego, Kameleona, koledzy zamykają w kiblu. Nie mają łatwo. W najważniejszej scenie „niezgoda.jpg” jedno przez drugie mówią, czego najbardziej chcą, projektują małą szkolną rewolucję, bo przecież od czegoś trzeba zacząć. Żeby, jak się chce pić, można było pić na lekcjach. Żeby dali znowu stół do piłkarzyków. Żeby obok papieru toaletowego były podpaski. Żeby nikt nie komentował czyjegoś wyglądu. I Nikt Nikomu Nic nie rozgadywał. Bielecka i Charyton wypowiadają tę litanię z absolutną naturalnością, bo przecież podpisują się pod każdym słowem.

„niezgoda.jpg” dokumentuje moment, gdy szkoła miała stać się jednym z ogniw represji państwowego systemu, ale się mu oparła. Tak jak inaugurujący Festiwal Otwarcia „Trik Patryka” jest teatrem w szkolnej klasie, publiczność zajmuje miejsca w ławkach, aktorzy z początku się w nią wtapiają. Usiadłem jednak z tyłu, a mimo to w jednej ze scen Natalia i Paweł byli tuż koło mnie. Wtedy popatrzyłem na nich z kilkunastu centymetrów i zobaczyłem jak na dłoni, jak blisko są swoich postaci. I zrozumiałem coś, co skrapla się w „niezgoda.jpg” Justyny Łagowskiej, ale dotyczy innych tytułów, jakie oglądałem przez ostatnie dni w Teatralnym Instytucie Młodych. „The Clash / Zderzenie” na przykład oddaje między wierszami energię buntu, „Blaski i cienie” albo „Wszystko w głowie” uczą uważności. „niezgoda.jpg” jest o niezgodzie właśnie, ale nie powstałaby w takim kształcie, gdy nie dziwna, nie manifestowana na pokaz czułość wobec ludzi i teatru. O czułości najpiękniej opowiadała Olga Tokarczuk. Dobrze odnaleźć ją też w teatrze.



Krytyk teatralny, dziennikarz, publicysta, selekcjoner festiwali teatralnych, wykładowca.

Media społecznościowe

Projekt i realizacja strony www Sitte.pl

Image