Varia

W Kaliszu, w maju

Materiały organizatoraMateriały organizatora
63. Kaliskie Spotkania Teatralne – dzień pierwszy

Skoro, jak donoszą wszem i wobec, „rozpoczęła się fala powrotów z długiego weekendu”, to znak, że czas pakować walizkę i ruszać w przeciwną stronę. Maj rozpędza się słońcem i ciepłem (co prawda idzie mu trochę niemrawo, miejmy nadzieję, że w najbliższych dniach będzie lepiej), a jak maj, to Kalisz i Festiwal Sztuki Aktorskiej.

Ile razy na nim byłem – trudno policzyć. Z początku jako widz, jeszcze student Wiedzy o Teatrze najpierw warszawskiej PWST, potem już Akademii Teatralnej. Trochę śladami moich wielkich Profesorów Andrzeja Wanata i Jerzego Koeniga, bo obaj nie dopuszczali do siebie myśli, by wiosną nie pobyć choć trochę nad Prosną. Potem jako krytyk, wreszcie trzy razy w roli jurora, zapraszany przez dyrektorów Roberta Czechowskiego, Igora Michalskiego i Bartosza Zaczykiewicza. Miło wspominam te dni, bo właśnie w Kaliszu zaczynały się znajomości trwające do dziś, choć siłą rzeczy nie bardzo teraz intensywne – spacery z Ewą Błaszczyk, ciągnące się długo w noc rozmowy z Ireneuszem Czopem, niezwykłe dyskusje z Agatą Dudą-Gracz, wzajemne przełamywanie lodów z Anną Ilczuk.
Rok temu na zaproszenie dyrektora Zaczykiewicza przyjechałem do Kalisza, by na koniec każdego dnia prowadzić spotkania z Aktorkami, Aktorami oraz Twórcami przestawień i było to fantastyczne doświadczenie. Także, a może przede wszystkim ze względu na publiczność. Rozmawiam z Artystami jak Polska długa i szeroka, ale na Festiwalu Sztuki Aktorskiej publiczność jest wyjątkowa. Spragniona teatru, inteligentna i otwarta na najbardziej różnorodne doświadczenia, a na spotkaniach szczególnie uważna. Nic dziwnego, że w kontakcie z nią Artyści otwierają się, a niemało rozmów zapamiętują na długo. W festiwalowym „Spotkalniku” pojawiały się też każdego dnia moje notatki. Podobnie będzie i tym razem i bardzo się z tego cieszę.
Kaliskie Spotkania Teatralne rozpoczęły się od mocnego akcentu. Rok temu prolog przeglądu odbywał się w krakowskim Teatrze Słowackiego, dokąd festiwalowa publiczność pojechała, by obejrzeć wspaniałe „Dziady” Adama Mickiewicza w reżyserii Mai Kleczewskiej. Tym razem spod Teatru Bogusławskiego również ruszyły autokary, ale tym razem obrały inny kierunek – Katowice. Wyjazdową inauguracją KST stała się kolejna inscenizacja Kleczewskiej, zrealizowane w Teatrze Śląskim „Łaskawe” oparte na ogromnej i najdosłowniej morderczej księdze Jonathana Littella. Spektakl jak zwykle u wybitnej reżyserki bezkompromisowy, w kontekście wojny w Ukrainie jeszcze bardziej przerażający, jedni przyjmują porażeni, inni pozostają na zewnątrz opowieści. Widziałem „Łaskawe” w Katowicach kilka miesięcy wcześniej i największe wrażenie zrobiło na mnie ukazanie machiny faszystowskiego terroru niczym szarej biurokratyczno-korporacyjnej wirówki – wstrząsające. Zapamiętałem też niezwykłe role, siłę katowickiego zespołu aktorskiego, a przede wszystkim pierwszy wściekły monolog starego Aue – Romana Michalskiego. Mam przeświadczenie, że skalą taką jak Maja Kleczewska nie operuje w polskim teatrze dzisiaj prawie nikt.
Początek był mocny, a od dzisiaj czekają nas nie mniejsze emocje. Program wbrew tak zwanym obiektywnym okolicznościom jest w tym roku wyjątkowo bogaty, z uznaniem patrzą na niego szefowie innych polskich festiwali. Już dziś na przykład „Płatonow” Małgorzaty Bogajewskiej z Teatru Śląskiego, kryjący w sobie wielką niespodziankę, a potem Krzysztof Krawczyk, przepraszam Mariusz Ostrowski w „Chciałem być” z łódzkiego Teatru Powszechnego. Od jutra zaś chociażby inna niż wszystkie dotychczasowe „Halka” Anny Smolar z Narodowego Starego Teatru w Krakowie, czułe „To wiem na pewno” z Agatą Kuleszą i Przemysławem Bluszczem z warszawskiego Ateneum, drapieżny „Byk” Roberta Talarczyka i Szczepana Twardocha, „Sen srebrny Salomei” Piotra Cieplaka z Legnicy w kontekście Ukrainy nabierający dziś całkiem nowych znaczeń. Jeszcze laureat ostatniego krakowskiego festiwalu Boska Komedia, czyli olsztyńskie „Łatwe rzeczy”, jeszcze wstrząsające „Jak nie zabiłem swego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły z krakowskiej Łaźni Nowej i kieleckiego Teatru Żeromskiego i wiele innych – celowo nie wymieniam wszystkich tytułów, bo wiem, że przez najbliższy tydzień będziemy wszyscy w Kaliszu cieszyć się teatralnymi niespodziankami i odkryciami, rozmawiać o nich, czasem, jak to na festiwalu, zażarcie się o nie spierać.

Zatem: idziemy do teatru. Do zobaczenia na spotkaniach i w festiwalowej gazetce, a także – od tego roku – w blogu Zdania Wakara, gdzie również znajdziecie moje kaliskie zapiski.

Krytyk teatralny, dziennikarz, publicysta, selekcjoner festiwali teatralnych, wykładowca.

Media społecznościowe

Projekt i realizacja strony www Sitte.pl

Image